Rozważania 28 września 2023
Witamy Cię Jezu Eucharystyczny prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie! Wielbimy i wyznajemy Cię jako naszego Mistrza i Pana. Wierzymy, że każdą kroplę swojej drogocennej Krwi przelałeś po to, aby każdego z nas odkupić i uwolnić od szatana, grzechu i wszelkich zniewoleń. Panie nasz, który jesteś Słońcem świata, Słońcem, które zawsze wschodzi i nigdy nie zachodzi, Ty, który Twymi życiodajnymi promieniami stwarzasz, żywisz i rozweselasz wszystko na niebie i ziemi. Spraw, by Twoje światło wstało nad nami, którzy teraz podczas tej Godziny Świętej pragniemy czuwać wraz z Tobą, modlić się, wynagradzać i przepraszać za nasze grzechy i innych ludzi. Spraw Panie, by Twa jasność odsunęła od nas jak najdalej chmury błędów i ciemności grzechu, byśmy mogli przyjąć to jasne światło jako naszego wewnętrznego przewodnika, byśmy mogli dojść do końca podróży naszego życia, nie obrażając Ciebie. Witamy Cię Przenajświętsza Maryjo, Ty jesteś zawsze tam gdzie jest Twój umiłowany Syn. W Tobie i przez Ciebie Bóg do nas mówi. Maryjo, wybłagaj nam u Swego Syna, by zesłał moc Ducha Świętego na nas, abyśmy tu i teraz oraz w swoim życiu umieli pełnić Jego polecenie: Będziecie moimi świadkami aż po krańce Ziemi…
Panie Jezu, gdy patrzymy na Ciebie, ukrytego w Najświętszym Sakramencie, w sercu słyszymy Twoją słowa: „Wszystko z miłości do Ojca i do ciebie, człowieku, mój bracie. Lęk przenika Mnie do szpiku kości, przyprawia niemal o omdlenie, lecz się nie wycofam abyś ty mógł żyć jako wolny człowiek”. Czym jest zatem wolność, z którą wciąż mamy problem? To czystość serca wypełnionego Bogiem. Wolny człowiek, to człowiek nieobciążony czynami, których konsekwencją jest śmierć. Powołano nas do pełnienia dobrych czynów. Prawdziwą wolność daje tylko Bóg, ona jest łaską wysłużoną Twoim cierpieniem, nasz Odkupicielu. Po to Ojciec posłał, Ciebie, swego Syna, abyś nas wyzwolił, byśmy stali się ludźmi rzeczywiście wolnymi. Jezu, zapłaciłeś najwyższą cenę, wiedząc, że żadna cena nie jest jednak zbyt wielka za wolność dzieci Bożych. Oddałeś Panie swoje życie, abyśmy byli ludem świętym, przeznaczonym Bogu na własność. Przyjąłeś ten kielich ze względu na każdego z nas i tylu innych ludzi pogrążonych w mroku i cieniu śmierci. Dzisiaj gromadzimy się przed Tobą, Panie Jezu, aby modlitwą, miłością i obecnością wypełnić Twoją samotność przeżywaną na dzień przed męką. Dla Boga nie ma czasu, więc zawsze możemy być przy Tobie na każdym etapie Twego życia i męki. Chcemy dzisiaj rozważać Twoją ofiarę i nasz w niej udział. Panie, Twa ofiara nie ogranicza się do drogi krzyżowej i śmierci na Golgocie, ale rozciąga na całe Twoje życie. W Getsemani ta męka dochodzi do szczytu, bo koncentruje się w niej ofiara wszystkich lat od Twoich narodzin, aż do śmierci. Trzydzieści lat ciszy Nazaretu i trzy lata nauczania, cudów, uzdrowień i wskrzeszeń. To codzienne dawanie Siebie – ofiara modlitwy, umęczenia, gdy nie miałeś nawet czasu na posiłek i sen. Ofiara, która nie podobała się faryzeuszom i uczonym w piśmie. Panie Jezu, oblany krwawym potem, udręczony i pogodzony z wolą Boga Ojca, chcemy wejść z Tobą w sferę słabości i cierpienia, bólu, ofiary i krzyża. Chcemy po prostu być z Tobą, ponieważ Cię kochany, ponieważ, jesteś naszym Bogiem i Panem, bo umiłowałeś nas, cierpiałeś dla nas i za nas. Dlatego przywołujemy Twoje słowa wypowiedziane w Ogrodzie Oliwnym: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Pomimo lęku chcemy trwać, być przy Tobie i czuwać wraz z Tobą w Getsemani. Przyjmij, Jezu umęczony, naszą samotność, lęki i wewnętrzne zmagania.
Panie Jezu, Twoja Droga Krzyżowa jest wieczna – trwa do dziś i będzie trwać po wiek wieków. Nieustannie cierpisz za grzechy świata, nasz Panie, tak samo jak dwa tysiące lat temu w Jerozolimie: wyszydzany, opluwany, bity przez grzeszników, czyli przez nas. Każdy grzech ziemskiego Kościoła, czyli każdy nasz indywidualny grzech to cierń w Twojej bolesnej koronie, to smagnięcie biczem Twego Bożego Ciała, to plunięcie w Twoje Boskie Oblicze. I właśnie dlatego, że tak wielu ludzi zadaje ból Tobie, umiłowany Jezu, potrzeba dusz, które Cię pocieszą, które przez cierpienie i ubóstwo będą wynagradzać za grzeszników i niewdzięczników. Twoja Przenajświętsza Matka zapewnia, że ludzie są w stanie przerwać nakręcającą się spiralę grzechu. Potrzeba tylko ożywienia wiary, że los ludzkości spoczywa w rękach Boga.. Potrzeba tylko odwrócenia się od ohydnych praktyk grzechu, potrzeba tylko pokutnego oczyszczenia dusz. Modlitwa, pokuta i mężne ofiary mogą tylko złagodzić gniew Ojca – zaręcza Matka Boża w wielu objawieniach. A co jeśli grzechy świata okażą się zbyt ciężkie, a serca grzeszników zbyt zatwardziałe, aby doskonałe Boże Miłosierdzie mogło dłużej powstrzymywać nie mniej doskonałą Bożą Sprawiedliwość. Przygnieceni ciężarem wszystkich grzechów, jakie my ludzie, popełniliśmy przeciw Tobie padamy na kolana i w wielkim uniżeniu przepraszamy i błagamy o wybaczenie za wszystkie nieprawości. Szczególnie zaś przepraszamy za marginalizowanie czy wręcz ignorowanie kary Bożej, a nadużywanie Bożego Miłosierdzia i błędne jego interpretowanie. Przepraszamy za usuwanie w Europie kultu maryjnego, za traktowanie tradycyjnej pobożności maryjnej jako relikt czy zabobon. Przepraszamy za desakralizacje i profanacje świątyń katolickich w wielu krajach, gdzie w tych miejscach tworzy się restauracje, dyskoteki, kluby fitness, a nawet nocne kluby. Również i w naszej Ojczyźnie coraz częściej pojawiają się przypadki profanacji obiektów kultu religijnego, za co przepraszamy i prosimy o opamiętanie i nawrócenie sprawców tych czynów. Panie Jezu, jakże musisz cierpieć widząc ilu księży i osób konsekrowanych porzuca Twoją służbę, a niektórzy nawet stają się fanatycznymi apostatami niecofającymi się przed ciężkim bluźnierstwem. Przepraszamy za forsowanie procesu demokratyzacji w Kościele, zwłaszcza u naszych zachodnich sąsiadów, mającego na celu obalenie hierarchicznej struktury Kościoła i jej zakorzenienia w Prawie Bożym, ale i też dokonania głębokich i nieodwracalnych zmian na temat moralności seksualnej, kapłaństwa kobiet, czy stosunku do grzechu, zwłaszcza wołającego o pomstę do Nieba. Panie, wybacz wszystkie złe czyny, wszystkie zbrodnie, wojny i zbrojne konflikty, wszystkie przestępstwa, całą krzywdę, którą nawzajem sobie wyrządzamy, pogrążając nasz świat w chaosie. Wybacz, że tak bardzo zepsuliśmy to, co w Twym zamyśle miało być piękne. Wybacz, że zdeformowaliśmy obraz człowieczeństwa.
Nasza modlitwa ma być dialogiem – rozmową z Tobą, dlatego najpierw Ty, Panie Jezu, przemów do nas w swoim zbawczym słowie. „O wszystkich tych wydarzeniach posłyszał również tetrarcha Herod, i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że zjawił się Eliasz; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. A Herod mówił: «Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I starał się Go zobaczyć.” (Łk. 9, 7-9) Różne były i nadal są reakcje na Ciebie, Panie Jezu. Jedni się cieszą i z radością Cię przyjmują. Innych natomiast niepokoisz jak tetrarchę Heroda. Nie spotkał się on osobiście z Tobą, nie wiedział więc, jak się wobec niego zachowasz. Dobrze pamiętał tylko surowe upomnienia Jana Chrzciciela, którego za namową Herodiady nakazał ściąć. Źródłem niepokoju Heroda było jego sumienie. Przypominało mu ono bowiem grzeszny związek z żoną swego brata, Herodiadą i zabójstwo niewinnego człowieka, Jana Chrzciciela. Herod nic nie mówił o tym, że potrzebuje przebaczenia swoich grzechów i zmiany życia. Żył więc w ciągłym niepokoju. Wszystko, co słyszał od ludzi na temat Twój, nasz Panie i Jana Chrzciciela, stale powiększało jego zaniepokojenie. Niestety wielu jest ludzi takich jak Herod, skoncentrowanych wyłącznie na sobie. Żyją w ustawicznym niepokoju, wywoływanym przez swoje grzeszne życie. Nie szukają jednak w Tobie, Jezu, pomocy i uwolnienia od grzechów. Nie rozumieją, albo nie chcą pojąć tego, że kto ceni Miłość, znajdzie w Bogu sprzymierzeńca. Wysiłek usunięcia Ciebie, Panie, z życia od razu skazany jest na niepowodzenie, bowiem można Cię zagłuszyć i zasłonić, ale nie usunąć. Ty zawsze jesteś i dajesz o sobie znać na różne sposoby, czy nam się to podoba, czy nie. Dzieje się tak nie z powodu Twojego Chryste narzucania się nam, ale dlatego, że nasze istnienie uzależnione jest od Twojej obecności. Dzisiejsza ewangelia streszcza pojawiający się dylemat w sercu każdego z nas: tylu ludzi dzisiaj deklaruje niewiarę i odrzuca Ciebie, Panie Jezu, tylu twierdzi, że wiara nie jest im potrzebna, bo są nowocześni, wyzwoleni, nie chcą mieć nic do czynienia z Kościołem, czy wręcz dokonują apostazji. A przecież każdy może Cię Panie Jezu poznać, każdy kto Cię tylko będzie chciał poznać, to nie jest żaden problem! Jak więc to wytłumaczyć? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy właśnie w dzisiejszym słowie. To co tak naprawdę przerażało Heroda to to, że ludzie zmieniali swoje życie. On bał się tego, że kiedy spotka Ciebie Panie Jezu, to będzie musiał zmienić swoje złe postępowanie, do którego tak się przyzwyczaił: do władzy, majętności, manipulacji, przewrotności. I to go tak bardzo niepokoiło. To jest również wskazanie dla nas, byśmy nie bali się szukać Ciebie, Zbawicielu, w naszym życiu. Dowodów na to, że jesteś, że działasz cuda jest bardzo wiele, trzeba tylko chcieć je znaleźć, zobaczyć. Ale to co najważniejsze, pójście za Tobą Panie, spotkanie się z Tobą to przede wszystkim przemiana życia, przemiana myślenia, to nawrócenie swojego serca i postępowania. Zastanówmy się zatem, czy naprawdę przemieniamy swoje serca, czy naprawdę kiedy spotykamy Cię Jezu, czy nawracamy się każdego dnia, czy jesteśmy gotowi na zmianę naszego własnego patrzenia na Ciebie, czy jesteśmy gotowi, abyś Ty Panie kierował naszym życiem, a nie odwrotnie?
Panie Jezu, jakże jesteśmy szczęśliwi i pełni radości, że możemy przebywać w Twej obecności. Czujemy się zaszczyceni, że nas wybrałeś. Mogłeś zamieszkać gdziekolwiek – w bezkresie wszechświata lub poza nim – ale Ty wybrałeś na swój dom nasze serca, do czasu, gdy my zamieszkamy w Twoim domu. Twoja obietnica jest dla nas nazbyt cudowna. Potrafimy na nią odpowiedzieć tylko nieustannie wielbiąc Twoje Imię. Gdy postrzegamy Twą potęgę i widzimy wspaniałe plany, jakie snujesz przed nami, nie możemy milczeć – musimy przemówić. Szukamy słów wdzięczności za poświęcony nam czas. Przyjmij nasze modlitwy. Pozwól nam wyśpiewać pieśń uwielbienia wraz z chórem tych, którzy należą do Twojej rodziny – ze wszystkimi, którzy otworzyli przed Tobą swoje serce. Mieszkanie w Twej obecności zachwyca nas, Boże. Dziękujemy, że stało się to możliwe przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela. Zakończeniem dzisiejszych rozważań GS niech będą słowa brata Rogera Schutza założyciela ekumenicznej wspólnoty z Teze: „Ty, Chryste Zmartwychwstały, rozpalasz w naszych ciemnościach ogień, który nigdy nie gaśnie. Dla każdego z nas bez wyjątku jesteś obecny nawet wtedy, gdy zniechęcenie i zwątpienie wydają się zalewać wszystko. Aby rozpalić płomień w naszych sercach, posługujesz się naszymi przykrymi doświadczeniami, a także naszymi własnymi cierniami. Przez Ciebie nasze serca twarde jak kamień mogą być w mrokach tak rozżarzone, że staną się światłem dla ludzkości pogrążonej w mrokach. Nam, Twoim ubogim, powierzyłeś misterium nadziei. Chcesz, żebyśmy byli zaczynem pojednania. A jednak wiesz, że jesteśmy słabi i idziemy przez życie po omacku. Lecz Ty patrzysz w serce, a nawet jeśli serce nasze nas oskarża, to Ty jesteś o wiele większy niż nasze serce. O tak, pośrodku naszych ciemności rozpal płomień, który nigdy nie zgaśnie”. Amen