9 maja 2024 r.
Witamy Cię, umiłowany Jezu, ukryty w Chlebie Życia! Z głębi naszych serc dziękujemy, że Jesteś, że możemy w Tobie i przy Tobie odnajdywać światło i pokój, że możemy uczyć się prawdy o Tobie i o nas samych. Klękamy przed Tobą Panie, który jesteś Drogą, Prawdą i Życiem pokornie prosząc Byś był dla nas Nauczycielem miłowania Ciebie, drogą do Ciebie, Byś nauczył nas żyć w Tobie i z Tobą. Obdarz nas łaską zrozumienia tego, co będziemy w Twojej obecności podczas Godziny Św. rozważać i udziel nam daru modlitwy tymi prawdami, które pozwolisz nam poznać i do naszych serc przyjąć.
Panie Jezu, wpatrujemy się w Ciebie, kiedy klęczysz i modlisz się w Ogrójcu. Prosisz Ojca, aby, jeśli tylko zechce, zabrał od Ciebie ten kielich. Zdajesz się jednak na Jego wolę, do końca posłuszny Bożym wyrokom. Gdy modlisz się w tym mistycznym ogrodzie konania, zstępuje do Ciebie anioł, który pociesza Cię w przepaści opuszczenia. Tak rozpaczliwie szukasz przyjaciół, których obecność pozwoli złagodzić trwogę. Ci jednak zasypiają, nie potrafią znaleźć w sobie siły, by wraz z Tobą czuwać. O Panie nasz, Ty powiedziałeś: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał” (J 15, 16). Wiemy dobrze, że to nie dzięki naszym zasługom, ale dzięki Twojej łasce możemy ogrzewać się przy płomieniu miłosierdzia Twego Najświętszego Serca. Skoro już nas wybrałeś, skoro jesteśmy tutaj, u stóp Twoich, skoro dane nam było przybyć, by pocieszać Twoje Najświętsze Serce, pragniemy cierpieć wraz z Tobą, zastąpić uczniów, którzy mimo Twej gorącej prośby zasnęli i opuścili Cię w chwili próby. Boski Zbawicielu, chcemy zbliżyć się do Ciebie, wyjąć ciernie
z Twego diademu boleści, ofiarować swoje pocieszenie i wynagradzać za nasze grzechy, popełniane w naszych rodzinach, Ojczyźnie i przez wszystkich ludzi na Ziemi…
Panie Jezu Chryste, Twoją modlitwę w Ogrójcu można streścić dwoma słowami: posłuszeństwo Ojcu. Ale to nie było zwykłe posłuszeństwo, a jego istotę najlepiej ujął św. Paweł w liście do Filipian: byłeś „posłuszny aż do śmierci”, mało tego: „i to śmierci krzyżowej”. Tak wielka była i jest Twoja Miłość. Przyszedłeś Panie na świat, aby zbawić człowieka, ale przede wszystkim, by wypełnić wolę Ojca. Sam mówiłeś uczniom: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał”. I nadszedł czas, kiedy pełnienie woli Boga Ojca wymagało niewyobrażalnego cierpienia. Jak wielka musi być Miłość, by w takim momencie, mimo udręki powiedzieć: „Jest moją radością Boże czynić Twoją wolę.” Panie Jezu, Ty uczysz nas, na czym polega prawdziwe posłuszeństwo. Pokazujesz, że jest to dobrowolne i pełne miłości wypełnianie woli Boga, które opiera się na zaufaniu Najwyższemu, który przecież zawsze pragnie naszego dobra. A my, jakże często nie chcemy się pogodzić z trudnymi sytuacjami w naszym życiu, z chorobą, śmiercią bliskiej osoby, z cierpieniem, niepowodzeniami, rozczarowaniami w miłości, przyjaźni czy odrzuceniem przez innych. Jesteśmy wówczas rozżaleni, rozgoryczeni i mamy do Ciebie Jezu pretensje, że akurat nas to spotkało. Nie potrafimy zrozumieć po ludzku Twoich, Panie, zamysłów i odczytać w tym Bożego sensu. Wybacz nam, Panie Jezu, że często nie staramy się zrozumieć tego, co nam przekazujesz, że jesteśmy głusi i obojętni na natchnienia Ducha Św. i nie chcemy przyjąć Twojej woli. Przepraszamy za odrzucanie naszych dróg krzyżowych, trudnego do przyjęcia cierpienia, czasami bardzo bolesnego, a które ma sens, ponieważ przemienia nas i oblicze świata. Przepraszamy za wszystkie zatwardziałe ludzkie serca pełne zwątpień i sceptycyzmu tak, że nie masz szansy Chryste, aby przebić się przez kamienny pancerz pychy i nieposłuszeństwa, w którym są one zamknięte…
Tuż po wejściu do Getsemani, Panie Jezu, napełniają Cię lęk, udręka i smutek, bo wiedziałeś co Cię czeka. Upadłeś, na twarz i modliłeś się: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech mnie ominie ten kielich!” Ale mimo ogromnej trwogi przed okrutną śmiercią, w tak dramatycznej chwili, bardziej niż uniknięcia męki, pragnąłeś spełnienia woli Ojca. Dlatego dodałeś: „Wszakże nie jak ja chcę, ale jak Ty, niech się stanie”. Było to bardzo trudne, dlatego szukałeś jakiegoś oparcia wśród najbliższych Apostołów, ale zastałeś ich śpiących. Smutna rzeczywistość i jeszcze to doświadczenie opuszczenia. Spodziewałeś się Jezu znaleźć oparcie, w tych, których przed kilkoma godzinami zapewniałeś: „Już was nie nazywam sługami, ale nazwałem was przyjaciółmi”. Ale nawet w takim momencie myślałeś nie tylko o swojej męce. Wiedziałeś, że będzie to także trudna próba dla uczniów, że oni też będą potrzebować modlitwy i umocnienia. Dlatego dodałeś: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie, duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”… A jak my zachowalibyśmy się w godzinie próby? Czasami myślimy, że gdyby przyszło co do czego, to bylibyśmy dzielni i postąpilibyśmy godnie, tak jak należy. Ale prawda wygląda z goła inaczej. Często ulegamy tchórzostwu, konformizmowi, wolimy się nie wychylać, stać na uboczu, nie rzucać się w oczy. W trudnych rozmowach czy sytuacjach nie potrafimy stanąć po stronie prawdy i w obronie krzywdzonych. A ileż to razy opuściliśmy tych, którym obiecywaliśmy naszą pomoc lub wsparcie?. Wybacz nam Jezu, naszą nielojalność tchórzostwo, ignorancję, ucieczki od problemów, nie zrozumienie problemów bliźnich i ich osądzanie. Przepraszamy za puste deklaracje, których nie wypełniliśmy i nie byliśmy blisko w chwilach kryzysowych z tymi, którym to obiecywaliśmy, a w momentach prób nie zdaliśmy egzaminu z deklarowanej wierności..
Panie Jezu, trwając na modlitwie w Ogrodzie Oliwnym przed oczyma miałeś cierpienie, jakie Cię czeka. Nieustannie odczuwałeś ogromną trwogę i ciągle pragnąłeś, aby Ojciec uchronił Cię przed tak straszliwą śmiercią. Powtarzałeś słowa modlitwy, błagając o wybawienie i jednocześnie prosząc o wypełnienie woli Ojca. Wracałeś do śpiących uczniów i znowu na modlitwę. Twoja udręka była niewyobrażalna, tak ogromna, że pociłeś się krwią. Na ziemię zamiast potu kapały krople Twojej Przenajświętszej Krwi, którą miałeś przelać na krzyżu. Już wtedy rozpoczęło się Twoje konanie, na które się godziłeś. Konanie, dla którego przyszedłeś na ziemię. I w takiej wielkiej udręce, w tak wielkiej trwodze, jakiej żaden człowiek nigdy nie przeżył, nie znalazłeś niestety żadnego pocieszenia. Uczniowie nie byli w stanie towarzyszyć Ci duchowo tej nocy, tak jak nie towarzyszy Ci Panie wielu chrześcijan, którzy miłują Cię jedynie w chwilach radości czy godzinach pocieszenia, a uciekają z przerażeniem, kiedy Twe oblicze nosi wymagające rysy obowiązku lub wyrzeczenia. Wybacz nam, Najdroższy Jezu, że tak często chcemy od Ciebie spełnienia naszych próśb, że postrzegamy Ciebie jako Dobrego Boga spełniającego nasze życzenia, głaszczącego nas po głowach i wszystko nam wybaczającego. Nie rozumiemy, że najpierw chcesz ukształtować nasze serca tak, abyśmy dojrzeli do przyjęcia tego co Sam chcesz nam dać. Masz Panie swój plan wobec każdego człowieka, który realizujesz niejednokrotnie w zaskakujący dla nas sposób, a podstawową cnotą, która pozwoli ten plan zrealizować jest cnota posłuszeństwa. Przepraszamy, że nie potrafimy być dla bliźnich źródłem pocieszenia względem cierpiących na ciele i duszy. Codzienne życie przynosi wiele trudnych doświadczeń, których rozwiązanie wymaga pomocy łaski Bożej i ludzkiej interwencji. Dlatego powinniśmy stawać się w swoim środowisku przedłużeniem Twojej, Panie Jezu, obecności i miłości podejmując uczynki miłosierdzia oraz wykazując się wrażliwością na potrzeby innych.
Umiłowany Jezu, jakże małe są nasze problemy wobec Twojego konania, a tak bardzo się nimi przejmujemy. Jak często zupełnie inna jest nasza modlitwa od Twojej. Tak mało w niej oddania, wiary, ufności. Przepraszamy za naszą powierzchowność, niedbałość, oziębłość, wypowiadanie na modlitwie słów bez obecności serca, niczym formułka bez zastanowienia, w pośpiechu, czasami niczym koncert życzeń. A przecież rozmowa z Tobą, Panie Boże, powinna być szczera, powinniśmy Ci dziękować i przepraszać, o czym często zapominamy, opowiedzieć o tym wszystkim co czujemy, czego się boimy, o naszych wątpliwościach i pragnieniach. Wybacz nam niedocenianie wielkiej miłości i dobroci jaką nam nieustannie okazujesz…Wobec Twojej, Jezu, modlitwy w Ogrójcu, wobec Twojej agonii, każde wypowiedziane zdanie, każde wypowiedziane słowo jest nie na miejscu. Możemy tylko w duchu upaść przed Tobą na twarz i milczeć. W ciszy trwać wobec Ciebie konającego w Getsemanii słysząc tylko Twoje słowa „Niech się stanie wola Twoja.”
O Jezu, Boski Zbawicielu, Twoja modlitwa w Ogrójcu była potwierdzeniem zgody na Ofiarę, jaką za chwilę miałeś złożyć na krzyżu. Wiedziałeś, że Ojciec posłał Cię na ziemię dla nas, abyś wziął na siebie wszystkie nasze słabości dla naszego odkupienia. W godzinie ciemności i duchowego konania modliłeś się, a Twoją duszę przepełniała gorycz. Pozbawiłeś swoje najświętsze człowieczeństwo mocy nadanej przez boską naturę poddając się niewypowiedzianemu smutkowi, opuszczeniu i śmiertelnej udręce. I to wszystko uczyniłeś dla nas, a Twoja modlitwa była podyktowana wielką miłością do nas. I gdy strwożony widziałeś czekającą Cię mękę i śmierć, to widziałeś także wszystkich, za których miałeś cierpieć. Tych wszystkich świętych, którzy wdzięczni za Twoje poświęcenie i wybawienie ich z niewoli grzechu służyli Ci potem z oddaniem i miłością. Ale i zobaczyłeś także tych, wobec których Twoje cierpienie było bezskuteczne, bo nie chcieli z niego skorzystać i dobrowolnie woleli pozostać w grzechach. Widok tych pierwszych przynosił Ci ulgę i umacniał Cię. Lecz tych drugich sprawiał dodatkowy ból i zwiększał trwogę. I widziałeś Panie, także każdego z nas. Panie Jezu, czy więcej Cię pocieszaliśmy w tej smutnej chwili w Getsemanii, czy też więcej dodawaliśmy bólu i zwiększaliśmy Twój lęk? Czy widząc nas łatwiej było Ci przyjąć wolę Ojca, czy trudniej? Uwielbienia godny nasz Zbawicielu, który z miłości do każdego człowieka przyjąłeś na siebie nasze grzechy! Wypełnij nas prawdziwym bólem z powodu współwiny za cierpienia, które Twoje Serce musiało znosić na widok naszych niezliczonych przestępstw. Wybacz wszystkie rany, które codziennie Ci zadajemy, odstępstwa od wiary, bluźnierstwa, duchową oziębłość, konflikty, wszystkie złe słowa, gniew i zazdrość. W tej intencji ofiarujemy Ci wszystkie nasze cierpienia, życiowe krzywdy, cały ból fizyczny i psychiczny, wszystkie przelane w naszym życiu łzy. Weź prosimy, nasze cierpienia, te dawne i przyszłe, na ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Pragniemy uświęcać się we wszystkich utrapieniach, znosić je mężnie, pamiętając o Twojej męce. Żałujemy, Panie Jezu, za wszelkie zło, jakie my i inni ludzie uczyniliśmy, za zmarnowane zasługi Twojej męki i zdeptaną Twoją Krew za nas przelaną. Żałujemy, że obraziliśmy Twoją Panie sprawiedliwość, a przez to zasłużyliśmy na słuszną karę. Umiłowany Jezu, przyjmij nasz szczery żal za wszystkie winy, które od siebie odrzucamy, jednocześnie chcemy Ci powiedzieć, że bardzo Cię kochamy i zawsze chcemy być z Tobą, a za psalmistą chcemy wołać:
” Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość! Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego! Uznaję bowiem moją nieprawość, a grzech mój jest zawsze przede mną. Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą, tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku i prawym w swoim osądzie. Oto zrodzony jestem w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka. Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie, naucz mnie tajników mądrości. Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty, obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję. Spraw, bym usłyszał radość i wesele: niech się radują kości, któreś skruszył! Odwróć oblicze swe od moich grzechów i wymaż wszystkie moje przewinienia! Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego! Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego! Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ochoczym! Chcę nieprawych nauczyć dróg Twoich i nawrócą się do Ciebie grzesznicy. Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco: niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość! Otwórz moje wargi, Panie, a usta moje będą głosić Twoją chwałę. Ty się bowiem nie radujesz ofiarą i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał. Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym. Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci: odbuduj mury Jeruzalem! Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary, dary i całopalenia, wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu.” (Ps 51) Amen