6 czerwca 2024 r.
Witaj, umiłowany Jezu prawdziwie obecny pod postacią Białej Hostii! Jak dobrze być tak blisko wpatrując się w Twe Przenajświętsze Oblicze, uwielbiając i adorując Cię. Nasze serca są pełne radości i wdzięczności za to, że obdarzyłeś nas łaską i doczekaliśmy kolejnego upragnionego spotkania z Tobą, nasza Miłości. Prawdą jest, że jesteśmy tylko mizerną nicością, która jednak Cię kocha i chciałaby rozpalić wszystkie serca miłością ku Tobie, Jezu Chryste. Ty wezwałeś nas, abyśmy szli wraz z Tobą do Ojca. Bądź zatem naszym światłem, siłą, bądź naszym Mistrzem, którego słuchamy, i za którym podążamy. Wyryj głęboko w naszych sercach Twoje słowo. Niech nieustannie spoglądamy na przykład, który nam dałeś. Napełnij nas Twoim życiem, abyśmy uwielbiali Ojca i służyli braciom, jak nakazałeś. Wybaw nas od grzechu, przełam w nas to, co się opiera Tobie. Daj nam Ducha Twego i spraw, aby Twe obietnice wypełniły się w nas. Chcemy żyć przez Ciebie, z Tobą i w Tobie – w miłości Ducha Świętego ku chwale Boga Ojca.
Jak w każdy czwartkowy wieczór, tak i dziś wiernie stawiamy się w Ogrodzie Getsemani, aby w nim przedłużać i wg słów św. Pawła apostoła „uzupełniać” wielkie zadośćuczynienie, rozpoczęte przez Twoje konające Serce, Panie Jezu. Pragniemy wraz z Tobą dzielić uczucia boleści, płakać i uniżać się przed Bożym Majestatem na przebłaganie sprawiedliwości Ojca Niebieskiego. Nie było chwili, w której, nasz Panie, więcej nie cierpiałeś w swej duszy, jak w czasie swego konania w Ogrodzie Oliwnym. Twoja boleść była tak wielka, że dla wyrażenia jej ogromu rzekłeś do Apostołów: „Smutna jest dusza Moja aż do śmierci!”. Pragniemy wraz z Tobą choć w najmniejszym stopniu dzielić Twoje cierpienia i dla powstrzymania gniewu Bożego wynagradzać za nasze grzechy, grzechy naszych najbliższych, popełniane w Ojczyźnie i na całym świecie.
O Jezu, tak bardzo nas miłujący i ofiarujący się za nasze grzechy, pozwól nam spędzić w najściślejszym zjednoczeniu z Twym Sercem konającym w Ogrójcu tę Godzinę Świętą, której żądałeś od Twej wiernej Oblubienicy, św. Małgorzaty Marii. O Zbawicielu, godzien największej czci i uwielbienia, daj nam wziąć jak najobfitszy udział w Twych niewypowiedzianych boleściach oraz w smutku i trwodze, które przenikały duszę Twej Najświętszej Matki w czasie tej strasznej i bolesnej nocy. Aby dopełnić to, czego nie jesteśmy w stanie dostąpić przez nasze nieudolności, ofiarujemy Ci uczucia Twej Przenajświętszej Matki, św. Małgorzaty Marii i wszystkich dusz, które umiały i umieją pocieszać Cię w tej tajemnicy boleści i miłości.
Nasza modlitwa ma być dialogiem, rozmową z Tobą, dlatego najpierw Ty Panie przemów do nas w swym zbawczym słowie: czytanie z Ewangelii wg św. Marka (Mk 12, 28b-34) „Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.” Dzisiejsza Ewangelia, cały Stary Testament i Nowy Testament streszcza się w tym jednym nakazie: kochaj Pana Boga ponad wszystko i kochaj bliźniego jak siebie samego. A więc miłość: miłość Boga i człowieka, miłość dobrze przeżywana, która jest darem i jednocześnie wyzwaniem. Miłość, która jest również zadaniem, bo kochać mądrze to wielki trud. I takiej Bożej miłości, miłości ewangelicznej uczymy się od Ciebie, Panie Jezu, bo Ty Panie wzywasz nas do tego, abyśmy najpierw postawili na miłość Boga. Jeżeli nauczymy się dobrze kochać Ciebie, Panie Boże, to Ty nas nauczysz kochać drugiego człowieka tak samo dobrze i mądrze. Bo prawdziwa miłość to chcieć dobra drugiego człowieka, to także wymaganie w imię tego dobra. I tylko w tej chronologii, najpierw Bóg a potem człowiek, gdyż nie da się dobrze kochać człowieka, nie kochając wpierw Boga i nie da się pokochać człowieka nie kochając Boga. Innymi słowy kochając Boga – kochamy człowieka stworzonego przecież na obraz i podobieństwo Boga. Nie da się tych dwóch przykazań rozdzielić. Przykazanie miłości jest kompletne dopiero wtedy, gdy respektowane są oba przykazania łącznie. Miłość Boga bez miłości człowieka, nie istnieje: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25,40) mówisz do nas Panie. Zauważmy, że przykazanie miłości poprzedzone jest wezwaniem „Słuchaj Izraelu”. To właśnie od słuchania wszystko się zaczyna. Miłość względem Boga wyraża się w postawie posłuszeństwa wedle Twojej, Panie Jezu, woli, a miłość wobec ludzi w bezinteresownym czynieniu dobra drugiemu człowiekowi. Jeśli w dzisiejszej Dobrej Nowinie słyszymy Twoje, Jezu Chryste, wezwanie do miłości Boga i człowieka, to uczyńmy z tego priorytet w naszym życiu.
Człowiek został stworzony w tym jednym celu, aby kochać i być kochanym. Nasze teraźniejsze życie jest „szkołą miłości”, a w dniu śmierci przyjdzie nam zdać egzamin nie z dogmatów wiary czy stopnia rozwoju własnej osobowości, ale z praktycznej miłości. Żeby kochać bliźniego, jak siebie samego, to trzeba mieć zdrowy stosunek do samego siebie. Z jednej strony nie można być narcyzem zakochanym w sobie, a z drugiej strony nie można odnosić się do siebie z nienawiścią, czyli być człowiekiem zakompleksionym i poniżającym siebie. Panie Jezu, przepraszamy, że tak często żyjemy w poczuciu niższej wartości, bo nie mamy takich umiejętności, zdolności, urody, rzeczy materialnych czy statusu społecznego jak inni, a przez to czujemy się gorsi, nie lubimy siebie i nie potrafimy odnosić się z miłością do drugiego człowieka. Czasami przez nasze kompleksy odrzucamy miłość, którą jesteśmy obdarowywani, bo uważamy, że na nią nie zasługujemy. Przepraszamy za wszystkie złe emocje, tj. zazdrość, złość, wstyd, zniechęcenie, lęk, podejrzliwość, rozczarowanie, które tylko niszczą relacje z drugim człowiekiem i nie budują miłości. Wybacz nam, ukochany Jezu, że bywamy też egocentrykami skupionymi tylko na sobie, egoistami uważającymi się za pępek świata i nie liczącymi się z innymi, dążącymi za wszelką cenę do osiągnięcia swoich celów bez względu na osoby, z którymi mamy do czynienia. Trzeba przyznać, że dużo łatwiej nam o tego rodzaju miłość do ludzi, którzy w jakiś sposób są do nas podobni. Jakoś spontanicznie potrafimy okazywać dobro tym, z którymi znajdujemy wspólnotę poglądów czy interesów. Natomiast wydaje nam się zupełnie niedorzeczne Twoje, Panie Jezu, wezwanie do miłowania nieprzyjaciół. Zawsze wówczas pojawia się w naszej głowie myśl, że musiałeś mieć na myśli coś innego, niż sytuacja kłótni, konfliktu, nieprzyjaźni, w której akurat teraz jesteśmy. Wybacz nam Panie, takie zachowanie i niechętne, wręcz wrogie odnoszenie się do bliźnich, a przecież każdy człowiek jest nam ofiarowany jako brat, którego mamy kochać tak samo jak siebie. Kochać siebie samego to przyjęcie swojego życia jako daru od Ciebie, Panie Boże. Chodzi więc o to, byśmy zobaczyli we wszystkim, co otrzymaliśmy dobroć naszego Ojca – zarówno w naszym własnym życiu, jak i w życiu innych. Czego sami oczekujemy od drugiego człowieka, od innych, to również powinniśmy zagwarantować drugiej osobie. A ponad tym wszystkim jest zawsze miłość do Ciebie, Panie Jezu i nie możemy zmieniać tej kolejności. Przepraszamy za nasze próby zmiany tego porządku, gdzie stawiamy siebie lub drugiego człowieka na Twoim miejscu, co tylko prowadzi nas do zguby. Św. Augustyn powiedział „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wówczas wszystko jest na właściwym miejscu”. Jeżeli w naszym życiu Ty, Panie Jezu będziesz w centrum to wówczas ani drugi człowiek, ani my nic nie tracimy, wprost przeciwnie, jesteśmy wywyższeni w naszej naturze ponieważ nas kochasz i nie dasz nam Panie zrobić krzywdy.
Umiłowany Zbawicielu, miłość do Ciebie ma kształtować całe nasze życie, wszystkie nasze władze wewnętrzne. Miłość ma przemieniać nasze myślenie, postawy, emocje i wszystkie wybory. To ona ma być celem w każdym naszym działaniu. Nasze życie nie może się dzielić na momenty, w których myśląc o Tobie idziemy do kościoła, bądź klękamy do modlitwy i te, w których sami zajmujemy się swoimi interesami zostawiając Ciebie na boku. Panie Jezu, pouczasz nas w słowach nie ten, który mówi mi Panie, nie ten, który mnie szanuje i kocha, ale ten, który udowodni mi przez swoje życie i przez konkretne czyny miłości wejdzie do królestwa niebieskiego. A my, czy chcemy Ciebie słuchać, Panie Jezu, by przyjąć do serca Twoją naukę i nią żyć? Przypominasz, że jesteś Panem jedynym, naszym Bogiem i zachęcasz do miłości – całym sobą, tak, żeby każda cząstka naszej duszy należała do Ciebie. Byśmy nie mieli bożków, które nas od Ciebie odciągają. Tak tylko można Ciebie, Panie, kochać, bez kombinowania i kalkulowania, czy nam się to opłaca. Całym sercem, całą duszą, całym umysłem i całą mocą. A miłość do Ciebie przekłada się na miłość do człowieka. Inaczej po prostu się nie da. Ty, który jesteś Miłością i nią oddychasz, chcesz tylko odpowiedzi pełnej miłości; czułej miłości dla Twoich uczniów. Do Alicji Lenczewskiej powiedziałeś „Każda sekunda twojego życia jest darem Mojej łaski. Strzeż więc tego czasu i twojego serca, aby nic nie zostało zmarnowane w twej drodze do domu Ojca, do którego trzeba, abyś powróciła w pełni ubogacona miłością Moją i abyś przyprowadziła wielu. Strzeż Mojej miłości w sercu twoim i obdarzaj nią braci, bez względu na emocjonalne odruchy twojej skażonej grzechem natury ludzkiej. Nie zniewalaj się oczekiwaniami ludzkimi, ale odpowiadaj na nie w pełni wolności – zgodnie z wolą Moją.” (Słowo pouczenia. 434) Przebacz nam Panie Jezu, że ulegamy pokusom bałwochwalstwa, a szczególnie twierdzeniem, że Bóg nie wystarczy, aby dać nam życie i szczęście, że poszukujemy czegoś innego, jakiejś siły, która gwarantuje zaspokojenie naszych pragnień. Przepraszamy, że szczęście przez wielu z nas postrzegane jest jako cel tu na ziemi, a tak naprawdę jest efektem ubocznym właściwego życia. Akceptacja rzeczywistości taką jak jest nie oznacza starań, by ją poprawić, ale oznacza brak frustracji stanem obecnym. Wybacz nam Panie Jezu takie zachowanie, gdy za wszelką cenę, różnymi niegodziwymi sposobami, bez miłości wobec ludzi spotykanych na naszej drodze, bez patrzenia na złe konsekwencje podejmowanych decyzji chcemy zmieniać nasze życie. Zapominamy, że istotą miłości do drugiego człowieka jest chęć dzielenia się szczęściem, obecnością, troską, czułością i szacunkiem. To akceptacja i zrozumienie drugiego człowieka bez względu na jego wady i zalety, bez oczekiwań i warunków. I jeszcze prosimy o wybaczenie za naszą obojętność wobec bliźnich, nie dostrzeganie ich problemów, ignorancję, brak akceptacji wobec nich, odrzucanie tych, którzy nas ranią lub są wobec nas niekulturalni lub brutalni. A przecież św. Jan napomina nas w słowach: ”Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.” Jeśli nie potrafimy kochać ludzi od najbliższych po najdalszych z którymi żyjemy, nie możemy powiedzieć, że miłujemy Boga, bo będziemy zwyczajnie kłamcami…
Umiłowany Zbawicielu, dziś w pierwszy czwartek miesiąca, w sposób szczególny pragniemy uwielbiać Twoje Najdroższe Serce z wdzięczności za cudowny dar Twojej największej miłości do nas w sakramentalnej obecności Eucharystii, podczas której uwidaczniasz tajemnicę Swej męki, śmierci i zmartwychwstania. Dziękujemy za to, że oddajesz się nam stając się dla nas pokarmem, zapewniając nam w ten sposób nowe życie. Dziękujemy i wielbimy Cię także za nieoceniony dar kapłaństwa do uosabiania codziennego cudu Sakramentu Ołtarza.
Panie Jezu, Ty wybrałeś Twoich kapłanów spośród nas i wysłałeś ich, aby głosili Twoje Słowo i działali w Twoje Imię. Za tak wielki dar dla Twego Kościoła przyjmij nasze uwielbienie i dziękczynienie. Prosimy Cię, abyś napełnił ich ogniem Twojej miłości, aby ich kapłaństwo ujawniało Twoją obecność w Kościele. Ponieważ są naczyniami z gliny, modlimy się, aby Twoja moc przenikała ich słabości. Nie pozwól, by w swych utrapieniach zostali zmiażdżeni. Spraw, by w wątpliwościach nigdy nie poddawali się rozpaczy, nie ulegali pokusom, by w prześladowaniach nie czuli się opuszczeni. Natchnij ich w modlitwie, aby codziennie żyli tajemnicą Twojej śmierci i zmartwychwstania. W chwilach słabości poślij im Twojego Ducha. Pomóż im wychwalać Twojego Ojca Niebieskiego i modlić się za biednych grzeszników. Mocą Ducha Świętego włóż Twoje słowo na ich usta i wlej swoją miłość w ich serca, aby nieśli Dobrą Nowinę ubogim, a przygnębionym i zrozpaczonym – uzdrowienie. Niech dar Maryi, Twojej Matki, dla Twojego ucznia, którego umiłowałeś, będzie darem dla każdego kapłana. Spraw, aby Ta, która uformowała Ciebie na swój ludzki wizerunek, uformowała ich na Twoje boskie podobieństwo, mocą Twojego Ducha, na chwałę Boga Ojca. Amen.