14 grudnia 2023 r.

Witaj Miłości! Witaj Jezu, Prawdziwie Żywy, Prawdziwie Obecny w tym Najświętszym Sakramencie.  Witaj nasz Mistrzu i Nauczycielu, Panie Ty  dajesz nam Słowa życia wiecznego, Ty dajesz nam wszystko w obfitości, bo Twoja Miłość nie zna granic i pragnie nam dawać wszelkie podarunki, o których nawet czasem nie śmiemy marzyć, i których bardzo często nie jesteśmy gotowi, by przyjąć.

Duchu Święty, przyjdź do nas, wejdź w nasze serca, umysłu, napełnij nas wszystkich swoimi darami, tak abyśmy potrafili uczcić całą Trójcę Przenajświętszą, byśmy potrafili oddać i cześć, i chwałę i uwielbienie. Panie Jezu, cóż możemy Ci dać, skoro wszystko jest Twoje? Weź naszą nędzę, na nasz brak miłości, brak pełnego zaufania Tobie, weź marność naszych uczynków, weź wszystko co chcesz, wyrażamy na to zgodę, dobrowolnie, ale o jedno Cię błagamy – uświęć nas do modlitwy, do przyjęcia  Twojej nieustannej miłość do nas, Twojego  nieustannego ofiarowania się za nas na ołtarzach całego świata  podczas Eucharystii – prosimy Cię uświęć nas do modlitwy wynagradzającej  Tobie wszelkie grzechy świata a dziś w szczególności za grzechy i upadki kapłanów, osób konsekrowanych i osób szczególnie  Tobie umiłowanych.

O Jezu, tak bardzo nas miłujący i ofiarujący się za nasze grzechy, pozwól nam spędzić w najściślejszym zjednoczeniu z Twym Sercem konającym w Ogrójcu tę Godzinę Świętą, której żądałeś od Twej wiernej Oblubienicy, świętej Małgorzaty Marii. O Zbawicielu, godzien największej czci i uwielbienia, daj mi wziąć jak najobfitszy udział w Twych niewypowiedzianych boleściach oraz w smutku i trwodze, które przenikały duszę Twej Najświętszej Matki w czasie tej strasznej i bolesnej nocy. Aby dopełnić to, czego nie dostaje naszej nieudolności, ofiarujemy Ci uczucia Twej Najświętszej Matki, świętej Małgorzaty Marii i wszystkich dusz, które umiały i umieją pocieszać Cię w tej tajemnicy boleści i miłości.

Przyjmij Panie Jezu, w zjednoczeniu z Twoim Boskim cierpieniem, każde uderzenie naszych serc, każdy nasz oddech, każde nasze zranienie od momentu naszego poczęcia do chwili obecnej na przebłaganie  wszelkiego zła wyrządzonego Tobie – Panie nasz. Duchu święty – zabierz nasz egoizm a w  jego miejsce wlej  gorącą miłość i żar modlitwy wynagradzającej naszemu Panu i Zbawcy –Jezusowi Chrystusowi.

Panie Jezu,  znowu stajemy przed Tobą w ten czwartkowy wieczór. Pragniemy w sposób szczególny, jakby na nowo, przeżyć cierpienia, opuszczenie i mękę, które podjąłeś dla naszego zbawienia. W czasie tej godziny pragniemy odpowiedzieć na Twoje wezwanie „Czuwajcie i módlcie się”. Dlatego chcemy Cię uczcić i wyznać naszą wiarę i miłość  do Ciebie, obecnego wśród nas w Najświętszym Sakramencie. Obiecałeś pozostać wśród nas aż do końca wieków. Pragniemy podziękować Ci za to i przeprosić Cię za brak naszej miłości i słabą wiarę. Umocnij i oczyść nas mocą Twojego Ducha Świętego. Oświeć oczy umysłu naszego, abyśmy chwalili Cię nie tylko ustami, ale i świętością naszego życia.

Nasza modlitwa ma być dialogiem – rozmową z Tobą, dlatego najpierw Ty, Panie, przemów do nas w swoim zbawczym słowie. Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza (Mt 11, 11-15) „Jezus powiedział do tłumów: «Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie uznać, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!»  Panie Jezu, nie łatwe są Twoje słowa.  Czego Ty od nas chcesz Panie Jezu? Mamy być gwałtowni? A nie cisi i pokornego serca?  Panie Jezu, wybacz nam, że tak często nie rozumiemy co do nas mówisz, a może po prostu nie chcemy rozumieć? Bo przecież nam jest wygodnie, jest fajnie. No, zawsze mogłoby być lepiej, ale przecież nie chcemy narzekać.

Dlatego wybacz nam Panie Jezu, że nie narzekamy, że nie ma w nas emocji, pasji, która powinniśmy mieć do osoby, którą kochamy. Przepraszamy Cię Jezu, że tak często jesteśmy tacy…… nijaki.

Panie Jezu, tak bardzo pragniemy Ci wynagrodzić Ci to, że traktujemy Ciebie jak kogoś „wyższego od nas”, odległego,  siedzącego gdzieś tam na tronie, w przestworzach niebieskich. Bo przecież my tacy mali, tacy grzeszni, to cóż możemy Ci dać ….

A Ty Panie Jezu mówisz nam dzisiaj, że najmniejszy w królestwie niebieskim jest większy od Jana Chrzciciela? Przecież jak Jan powiedział, że nie jest godny rozwiązać rzemyka u Twego sandała, tak każdy z nas może powiedzieć, że nie jest godny rozwiązać rzemyka u sandału Jana Chrzciciela  a Ty Jezu mówisz, że on jest mniejszy w Królestwie niebieskim od każdego „zwykłego” człowieka?  Wybacz nam Panie Jezu, to nasze ludzkie, ziemskie myślenie, ale  przed nami jeszcze bardzo długa droga.  Bo kim my jesteśmy Panie Jezu? jak mamy siebie oceniać?  Panie Jezu, jaki TY jesteś cudowny, jak TY wszystko planujesz z wyprzedzeniem.  Bo jesteśmy w połowie adwentu, prezenty zakupione albo zaplanowane – co komu damy. I jak obdarowujemy ? Jakie prezenty kupujemy? Tak jak go oceniamy, po ludzku, jak lubimy, jak kochamy, jaki mamy ładunek emocjonalny do danej osoby. Obdarowujemy bliską osobę na miarę jego wielkości w naszych oczach.

Bo, Panie Jezu, podpatrzyliśmy to u Boga Ojca. Tak,  tak Abba, tylko, że Twoja miłość do każdego z nas jest nieskończona i jest tak potężna, że nasza fałszywa pycha każde nam o tym zapomnieć.  Bo Ty tatusiu, tak nas ukochałeś, tak nas umiłowałeś, tak nas wywyższyłeś, że posłałeś Swego Jednorodzonego Syna, aby każdy kto w niego wierzy, nie umarł, ale miał życie wieczne. I to w obfitości ! A gdzie? W królestwie Niebieskim! Dlaczego? Bo nas kochasz !! Panie Jezu!  Mówisz: Kto ma uszy niechaj słucha – ale czy my słyszymy, czy my to rozumiemy? Czy my to pojmujemy?

Maryjo, Ty nosisz pod sercem naszego Zbawiciela i wstawiasz się za każdym z nas, abyśmy potrafili z miłością przyjąć Jezusa do naszych małych serc. Prosimy Cię, pomóż nam wynagrodzić Jezusowi te wszystkie rany, które mu zadajemy nasza niewiarą, brakiem zaufania, brakiem miłości.

Panie Jezu, tak bardzo przepraszamy Cię za to, że nie wierzymy w to, że nas kochasz, że nas miłujesz do utraty życia. Tak Panie Jezu, bo przecież codziennie umierasz za nas na ołtarzu Eucharystycznym, codziennie wchodzisz na Golgotę. Codziennie, wiele, wiele razy, odbierasz naszą karę, za nasze grzechy, za nasze słabości. Bo nas kochasz.  Panie Jezu, Ty widzisz, że nasze słabe serca, nie są w stanie Ci nic odpowiedzieć, serce każdego z nas cicho łka i mówi: przepraszam, wybacz.

Panie Jezu, tam na Kalwarii, było wiele osób, i każdy z nich żywił do Ciebie Jezu różne uczucia. Maryja, – jej gorące serce krwawiło i nadal krwawi widząc jak coraz więcej ludzi odrzuca Twoją miłość.  Jan, Twój umiłowany uczeń, który mimo strachu, wytrwał do końca – dlaczego ? Bo Cię kochał. I byli tam Twoi kaci – oni Cię nienawidzili, to ich napędzało.  Ale był też Jezu cały tłum obojętnych gapiów, na których Twoja śmierć nie robiła kompletnie żadnego wrażenia.  I czyż teraz nie jest tak samo Panie Jezu, pomimo tego, że upłynęło ponad 2 tysiące lat?  Dokładnie tak samo Jezu, i Ty to widziałeś!! Dlatego mówisz do nas, że Królestwo Niebieskie zdobywają ludzie gwałtowni! Bo Ty Panie Jezu, pragniesz szaleńców zdobywających Niebo, chcesz aby nasze serca były gorące, aby palił się w nich ogień miłości i zapalał wszystkich dookoła! Dlatego przepraszamy Cię Jezu, za nasze siedzenie na kanapie, za nasze wygodnictwo. Tak bardzo i chyba za bardzo, przyzwyczailiśmy się do zawierzenia Tobie słowami, które powiedziałeś do ks. Dolindo: ”Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij.”

Jak  często to mówimy Jezu? nie robiąc potem nic, bo przecież Ty się tym zajmiesz. Siadamy  na kanapie, nawet weźmiemy różaniec do ręki  i ….nic… i nie ma Ciebie w nas.  A potem jeszcze często pretensje, że nie tak to miało być. Panie Jezu, przyjmij jako wynagrodzenie za to wszystko nasz strach i lęk, bo wiemy, że pójście za Tobą, często boli. I musi boleć, jak Ciebie Jezu, ale to słodki ból, bo dla Ciebie, dla  Miłości. Jakże często o tym zapominamy Jezu. Bo przecież to TY Jezu podnosisz nasz nieustannie, bo nieustannie upadamy, poruszając się jak we mgle, bo zapominamy, że Bóg, nasz Tatuś kochany,  umniejszył się do naszego poziomu by być z nami, bo nas kocha.  Panie Jezu wybacz  nam tą letniość, wybacz nam tą obojętność.

Panie Jezu przyjmij te nasze zbolałe kolana, to nasze dzisiejsze zmarznięcie, ten nasz płacz naszych serc jako wynagrodzenie za te wszystkie osoby, które sataniści nazywają „stojakami w kościele”. I my siebie Jezu, nie wyłączamy z nich. Tylko Ty Jezu wiesz ile razy raniliśmy Ciebie będąc fizycznie na Eucharystii, ale sercem …. zupełnie w innym miejscu.  Wybacz nam Jezu